Ponieważ irlandzka pogoda skutecznie utrudnia mi ostatnio bieganie, czy chociażby spacery, po dłuuugim namyśle, kupiłam sobie domowy sprzęt do ćwiczeń. Nie bardzo miałam ochotę wydawać na takie rzeczy pieniądze, a już tym bardziej zagracać salonu lub pokoju gościnnego, ale moje nieskoordynowane wymachiwanie kończynami przed telewizorem jak dotąd przynosi tylko straty w sprzęcie i wywołuje salwy śmiechu u Zuzi, więc nie było wyjścia :P
Miałam już kiedyś orbitrek i bardzo go lubiłam, więc ogólnie zakupu nie żałuję. Na pewno się przyda. Żałuję natomiast swojej niecierpliwości, która kazała mi zajrzeć do pudła i próbować złożyć to ustrojstwo, zamiast spokojnie czekać, aż Piotrek wróci z pracy. Po pierwszym spojrzeniu na schemat w instrukcji myślałam, że będę budować rakietę albo chociaż mały dron. Ilość znalezionych w pudle śrub, śrubek, podkładek i nakrętek byłaby niemal zabawna, gdyby nie żałosny widok, jaki przedstawiały dołączone do nich narzędzia. I ja to niby miałam złożyć? Ja?
Złożyłam. Zajęło mi to prawie dwie godziny, kosztowało poobijane palce i mocno nadwyrężone ego, ale złożyłam. A przy tym zaliczyłam taką gimnastykę, że o testowaniu nowo nabytego sprzętu nawet mowy nie było. I tak wszystko mnie już bolało, a dziś mam takie zakwasy na rękach od dokręcania śrub, że ledwie mogę nimi ruszać. Dostałam swoją nauczkę, teraz już nawet lego Zuzi nie zacznę składać bez męża ;)
Udawanie mechanika zajęło mi tyle czasu i zmarnowało tyle energii, że właściwie na nic już nie miałam ochoty, ale ponieważ obiecałam, udekorowałam i zrobiłam zdjęcia upieczonych poprzedniej nocy pierniczków. Chociaż właściwie dekorowaniem zarządzała Zuzia, która nie ominie żadnej okazji wykorzystania posypek w kuchni :)
Pierniki z tego przepisu są miękkie i gotowe do jedzenia zaraz po upieczeniu. Możecie je śmiało przygotować tuż przed świętami. Wyrastają lekko w piekarniku, ale ładnie zachowują kształty. Z ciastem przyjemnie się pracuje i można z niego wyciąć całe mnóstwo aromatycznych ciasteczek. A do nich trochę lukru lub czekolady, całe mnóstwo posypek i gorąca kawa :)
Polecam :)
*przepis z książki „Ciasta na rodzinne spotkania”
Składniki:
- 150g cukru
- 120g miodu
- 1 łyżeczka przyprawy do piernika (dałam 1 łyżkę)
- 1/2 szklanki mleka
- 500g mąki pszennej
- 1 łyżeczka sody
- 2 jajka
Dodatkowo:
- lukier, roztopiona czekolada lub ulubiona polewa do dekoracji
- kolorowe posypki
Wykonanie:
50g cukru umieść w rondelku z grubym dnem i podgrzewaj na średnim ogniu, cały czas mieszając, aż zbrązowieje. Dodaj resztę cukru, miód oraz przyprawę do piernika i mleko. Zagotuj, mieszając cały czas, aż cukier się rozpuści, a wszystkie składniki połączą.
Mąkę wymieszaj w dużej misce z sodą i zalej gorącą mieszanką z miodem. Wymieszaj ciasto drewnianą łyżką lub mikserem, aż będzie jednolite. Odstaw do przestudzenia.
Do zimnego ciasta dodaj rozkłócone jajka i wyrób je dokładnie. Misę z ciastem przykryj i odstaw w chłodne miejsca na 2 – 3 godziny, aż zgęstnieje.
Gotowe ciasto rozwałkuj na grubość około 3mm i wykrawaj foremkami pierniczki. Układaj je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, pozostawiając nieduże odstępy.
Piecz w temperaturze 160ºC przez około 20 – 30 minut, aż wyrosną i nabiorą koloru. Upieczone przenieś ostrożnie na kratkę i wystudź. Zimne udekoruj dowolnie.
Przechowuj szczelnie zamknięte.
Smacznego :)
Ależ one muszą być pyszne :d Ślicznie polukrowane. Miałam już dawno napisać: bardzo podoba mi się zmiana na blogu :) Pozdrawiam Gosiu
PolubieniePolubienie
Dziękuję kochana :) Tak myślę, że teraz jest lepiej. A pierniczki bardzo smaczne, chociaż wciąż poszukuję idalnych ;)
PolubieniePolubienie
Śliczności!
PolubieniePolubienie
Ile mniej więcej sztuk wyjdzie z tego przepisu (takiej średniej wielkości pierniczków) ?
PolubieniePolubienie
Myślę, że około 30-40 sztuk.
PolubieniePolubienie
Dziękuję ! :)
PolubieniePolubione przez 1 osoba