Batoniki i krajanki

Batoniki orzechowe z drobinkami czekolady…

IMG_8135

Zuzia mimo swoich 4 lat wciąż nie daje mamie osiąść na macierzyńskich laurach i testuje moją cierpliwość, budząc mnie często po kilka razy tylko (a może aż) po to, żebym się koło niej położyła. Lubi złapać mnie za rękę i tak na nowo zasypiać. A jak, choć kocham te jej rozgrzane łapki, mam ją czasem ochotę zbesztać, gdy kolejną noc z rzędu spędzam maszerując z naszej sypialni do jej pokoju mniej więcej co dwie godziny.

Są jednak też noce, kiedy nawet nie próbuję uciekać z jej łóżka, gdy już zaśnie, skradając się niczym ninja (przynajmniej w moim mniemaniu ;), żeby nie obudziła jej skrzypiąca deska lub stuknięcie zamykanych drzwi. Są noce, gdy leżę obok, nasłuchując jej cichutkiego pochrapywania i mamrotania, gdy nawet przez sen próbuje rządzić całym swoim małym światem :)

Dziś obudziła się przed czwartą rano i jakoś nie mogła z powrotem zasnąć. Leżałam u niej prawie godzinę, dwa razy próbując się wymknąć, nim wreszcie udało mi się wrócić do swojego, pustego już łóżka. Piotrek wyszedł do pracy, na zewnątrz zaczynało świtać, a ja, całkowicie obudzona, ubrałam się i zeszłam na dół do kuchni, zrobić sobie herbatę.

Może nie był to idealny letni poranek z rosą na trawie i słońcem zaglądającym przez okna w kuchni, ale miał swój urok. Odkąd urodziła się Zuzia, ciche, spokojne poranki, gdy nie biegam pomiędzy zmywarką do naczyń, lodówką, a słaniem łóżek, są prawdziwym luksusem. Ok, może i zdążyłam zebrać czyste naczynia i zetrzeć resztki wczorajszej farby ze stolika w salonie, zanim zagotowała się woda w czajniku, ale potem byłam już tylko ja, deszcz stukający w szyby oraz książka, którą ostatnio zaczęłam czytać. I chociaż wstawanie o czwartej rano to zdecydowanie nie moja bajka, warto było poświęcić te kilka godzin snu dla chwili świętego spokoju, za którym tęskni od czasu do czasu chyba każda matka :)

IMG_8217

Teraz z nakarmioną, ubraną i uczesaną już Zuzią, popijam pierwszą, i z pewnością nie ostatnią dziś, kawę, zastanawiając się, jak mój biedny mąż wstaje o takich nieprzyzwoitych porach niemal każdego dnia, a potem jeszcze po kilkunastu godzinach pracy, wciąż ma dość energii i cierpliwości, żeby wytrzymać z nami dwiema do wieczora. Nic dziwnego, że czasami potrzebuje dodatkowej dawki cukru, żeby przetrwać ;)

Ostatnio słodkości nam nie brakuje. Pogoda się popsuła i spędzamy więcej czasu w domu, więc mam mnóstwo czasu na pieczenie, z czego skwapliwie korzystam :) Dzięki temu mamy w zamrażalniku zapas sernika, a w szafce z mąką pudełko z batonikami, które musiałam schować przed Zuzią, tak je zajadała. Nie żebym jej żałowała, ale wszystko w rozsądnych ilościach. A te batoniki zasmakowały jej bardzo i jakoś za często biegała po nie do kuchni. Gdy chodzi o masło orzechowe i czekoladę, obie nie zawsze nad sobą panujemy ;)

Batoniki powstały właściwie z przypadku, jako efekt nieudanej próby upieczenia ciasteczek. Ciasto wyszło za suche i nijak nie dało się z niego formować ciasteczek, więc dołożyłam więcej masła orzechowego (bo przecież masła orzechowego nigdy za wiele ;) i zrobiłam jedno wielkie ciastko, z którego wycięłam całe mnóstwo batoników. Miały nam służyć jako zapasy na czarną godzinę, ale chyba nie dotrwają nawet dzisiejszego wieczora, sądząc po tym, jak szybko znikają, gdy nie patrzę ;P

Batony nie są ani całkiem kruche, ani zupełnie miękkie, są gdzieś pomiędzy, w sferze moich ulubionych, lekko ciągnących w środku ciastek, którym niestety nie umiem się oprzeć. Są dość słodkie, mocno orzechowe, z dużą ilością czekoladowych drobinek, które z powodzeniem możecie zastąpić posiekaną drobno gorzką czekoladą. Idealnie sprawdzą się na piknik, czy weekendową wyprawę nad morze, ale mogę zaręczyć, że równie dobrze będą smakować popijane kawą w domowym zaciszu.

Polecam :)

* źródło inspiracji tutaj

Składniki na prostokątną formę o wymiarach około 24 x 30cm:

  • 90g niesolonego masła
  • 2/3 szklanki gładkiego masła orzechowego (najlepiej naturalnego, bez dodatku soli i cukru)*
  • 1 szklanka cukru demerara
  • 1/2 szklanki drobnego cukru do wypieków
  • 1 jajko plus 1 żółtko
  • 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • 2 szklanki mąki pszennej
  • 1/2 łyżeczki sody
  • 1/2 łyżeczki soli
  • około 200g drobinek czekoladowych (chocolate chips) lub drobno posiekanej gorzkiej czekolady

Wykonanie:

Masło oraz masło orzechowe umieść w rondelku i rozpuść, podgrzewając na małym ogniu (możesz to również zrobić w kuchence mikrofalowej). Odstaw do przestudzenia.

Gdy masło przestygnie, dodaj do niego oba cukry i ucieraj mikserem przez 3 – 5 minut, aż się połączą. Dodaj jajko oraz żółtko, wlej ekstrakt waniliowy i jeszcze raz wymieszaj.

W drugiej misce wymieszaj mąkę, sodę oraz sól. Dodawaj stopniowo do masy maślano-jajecznej, ucierajac do połączenia. Na koniec wmieszaj czekoladowe drobinki.

Powstała masa powinna być gęsta, niemal jak kruche ciasto. Gdyby okazała się zbyt sucha, wystarczy dodać nieco więcej masła orzechowego i jeszcze raz wymieszać.

Gotowe ciasto przełóż do wyłożonej papierem do pieczenia formy, wyrównaj i dociśnij lekko.

Piecz w temperaturze 170°C przez około 20 – 25 minut, do momentu, gdy brzegi się zarumienią, a środek będzie ścięty. Pieczone nieco dłużej batoniki będą bardziej kruche, jeśli takie wolicie.

Wystudź ciasto w formie, po czym pokrój ostrym nożem na równe prostokąty (mi wyszło ich około 20). Przechowuj w szczelnie zamkniętym pojemniku.

Smacznego :)

IMG_8154 IMG_8159

* Dostępne w sklepach masło orzechowe jest na ogół dość słodkie, więc cukier najlepiej wtedy dodawać stopniowo, kontrolując smak ciasta.

9 myśli na temat “Batoniki orzechowe z drobinkami czekolady…

  1. Oj Gosiu, powiedz mi jak zapomnieć choć na chwilę o pieczeniu :) ? No, niestety nie da się :)… A moja znajoma podczas rozmowy telefonicznej oznajmiła, że ona nie piecze. Tak, by nic nie kusiło.. I mi radziła to samo. A pamiętam jak jakieś trzy lata temu współczuła mojemu Mężowi tego, że musi być zdany na ” kupne ” wypieki. Tyle, że wtedy piekarnik w naszej starej kuchni naprawdę nie zachęcał do żadnych wypieków. Ale odkąd pojawił się nowy, sytuacja się bardzo domieniła :) . Po prostu nie można nie piec :)..

    Polubienie

    1. Wydaje mi się, że gdy już się raz zacznie, nie da się przestać. Ja się zwyczajnie uzależniłam i, nawet za cenę wylewania później siódmych potów, piekę tak często, jak mogę i z radością zajadam nawet te mniej udane wypieki :)

      Polubienie

  2. Batoniki piękne ,ale ilość cukru w nich mnie przygniotła .Zwracam na to uwagę i wszędzie zmniejszam cukier ,bo mój organizm chyba czuje się przesłodzony ,już nawet kawy nie słodzę.Ja usypiam moją córkę ,choć już nie jest w wieku kiedy jest jej to potrzebne .Ale ile ciekawych rzeczy się dowiaduje ,co w szkole ,co u koleżanki ,a co ona o tym myśli ,bezcenne.Wychodzę ,kiedy myślę ,że śpi i słyszę za sobą ,,gdzie idziesz ? ” .

    Polubienie

    1. Cukru jest sporo, to prawda. Amerykanie chyba naprawdę lubią swoje słodkości, bo w większości ich przepisów cukru jest duuużo (chyba, że to tylko moje wrażenie). Ja na ogół preferuje mniej słodkie ciastka i ciasta, ale czasami lubię sprawdzić, jak coś smakuje w oryginale.

      Polubione przez 1 osoba

  3. Od pieczenia nie umiem się odzwyczaić, ba! Nie próbuję nawet. To najlepszy relaks, poza tym potem można ludzi karmić… A to Tygryski lubią najbardziej :)
    Do poprzedniej pracy musiałam wstawać o 4:40, straszne to było… I choć długo tak pracowałam, nigdy tak naprawdę się nie przyzwyczaiłam…
    Batoniki wyglądają smakowicie :)

    Polubienie

Dodaj komentarz